Drugi sparing, druga porażka

Drugi sparing, druga porażka

W sobotę w Lipie, po godzinie 17 Antares spróbował kolejny raz już pokonać gospodarzy - tym razem także się nie udało, co pokazuje, jak niewygodnym rywalem jest ekipa LKS-u. Gospodarze po szalonym meczu zwyciężyli 5:4 i uwydatnili jak wiele pracy jeszcze przed zalasewianami przed startem nowego sezonu.

To był katastrofalny mecz na wielu poziomach. Dobry poziom zaprezentowany w Czempiniu rozmył się i zniknął. Na kolejnym sparingu wystąpiło zaledwie 14 graczy, co jest niewytłumaczalnym zjawiskiem w obliczu tak szerokiej kadry jaką posiada Antares. Jeszcze gorsza była gra gości sobotniej potyczki - można wiele tłumaczyć ciężkimi treningami, czy powrotem z marszu do grania po wakacjach w wypadku kilku jednostek, ale cechy wolicjonalne stały w niedzielę na skandalicznym poziomie. Tak naprawdę nieliczni oddali serducho na boisku i walczyli przez pełne 90 minut sparingu, dodatkowo pojawiło się kilka urazów, więc generalny wydźwięk sparingu pozostaje na dużym minusie. Kolejnym negatywnym elementem jest całkowite zlekceważenie przedmeczowych założeń taktycznych - tak jakby grający uparli się, aby postępować totalnie odwrotnie. Oczywiście, mamy nadzieję, że to był jedynie wypadek przy pracy i już od następnego meczu będzie tylko lepiej.

Przechodząc do samej gry - Antares wyszedł w bardzo eksperymentalnym zestawieniu, ale wydawało się, że szybko zdominuje poczynania boiskowe. Początkowo dobrze wyglądał środek pola i ogólna organizacja gry, ale brakowało dobrego przyjęcia na wysokości 30 metra przed polem rywali, w czym niestety królował aktywny Troszczyński, który nie mógł przekuć tego na sytuacje podbramkowe. Generalnie chęci nie brakowało, natomiast koncentracji już bardzo w najprostszych aspektach piłkarskiego rzemiosła. To przekuło się w ogólną irytację, co w konsekwencji poskutkowało coraz gorszą organizacją w defensywie. I tak - Lipa poczuła krew, atakując szczególnie lewym skrzydłem, gdzie często stwarzali przewagę 2 na 1 przeciwko osamotnionemu na skrzydle Kasperkowi, któremu miał pomagać Białach, ale nie zawsze to robił. Tak właśnie padła pierwsza bramka, skrzydłowy ściął do środka i oddał bardzo dobry strzał blisko okienka bramki, z którym broniący z konieczności Pokydanets sobie nie poradził. Pomimo ataków Antaresu, to Lipa stwarzała dobre okazje. Kolejny raz na plus wypadł w tym wypadku Kamil Pocheć, który pomimo braków w ustawianiu się na boisku, to w defensywie spisywał się naprawdę solidnie i zapobiegł utracie kolejnych bramek. W ataku zalasewian z kolei brakowało konkretów i zdecydowania, a przede wszystkim ostatniego dobrego podania. W końcu Bączyk pociągnął z kontrą, co prawda pierwsze prostopadłe podanie zostało zablokowane, to drugie idealnie wyprowadziło Nazarevycha na sytuację sam na sam, którą pewnie wykorzystał. Warto wspomnieć, że chwilę wcześniej, kopię sytuacji - a nawet lepszą pozycję, również po piłce od Bączyka Andrij zmarnował. Jednak końcówka pierwszej części gry zwiastowała lepszy czas dla Antaresu, i na przerwę schodziliśmy z remisem.

W przerwie padły ostre, ale motywujące słowa i wydawało się, że podziałały, zalasewianie rzucili się do ataku i zaczęli kreować świetne sytuacje. Jednak znowu nie chciało wpaść i po niewytłumaczalnym błędzie duetu obrońców padł gol dla Lipy - zawodnik dobijał swój strzał (!), głową (!!) z 16 metra (!!!) i wpakował piłkę do siatki. Po tym gra totalnie siadła. Naprawdę nie warto opisywać tego co się działo w drugiej części, bo to była kompromitacja, pod względem taktycznym, jak i jakościowym. Z przyzwoitości przytoczymy bramki:

- na 2:2 - kombinacyjna akcja, po której Nazarevych wrzucił piłkę, w którą nie trafił Troszczyński, lecz przytomnie skierował ją do siatki debiutujący Bartkowiak;

- 3:2 dla gospodarzy - faulowany Marciniak, z boku boiska, próbujący się zastawiać - rywale wyszli z kontrą 3 na 1 i zdobyli bramkę;

- 3:3 - praktycznie z rozpoczęcia, Bączyk poszarżował z piłką, wymieniono 2 klepki z pierwszej piłki, po czym futbolówka trafiła do Bartkowiaka, który wyrównał stan gry.

- 4:3 - zalasewianie opadli z sił, Białach stracił piłkę, przy wyprowadzeniu, co skrzętnie wykorzystał napastnik gospodarzy.

- 4:4, dobra akcja Troszczyńskiego, który chwilę wcześniej oddał bardzo groźny strzał z dystansu, a tym razem wyłożył piłkę Przybyłowi, który wpakował piłkę do siatki.

- 5:4 - po rzucie rożnym. Łozicki poszedł na grzyby zamiast kryć swojego zawodnika - kolejny indywidualny błąd poskutkował stratą bramki.

Warto jeszcze nadmienić, że w końcówce Troszczyński nie wykorzystał karnego.

Cóż tu napisać po takim widowisku.... Chyba jedynie, że taka gra nie może się powtórzyć w meczu ligowym, gdyż Antares czeka kompromitacja. Mecz do zapomnienia i do przetrawienia, szczególnie jeżeli chodzi o podejście zespołu.

Skupiamy się na pracy.

Lipa, 21.07.2018 r. (godz. 17:00)

LKS Lipa – Antares Zalasewo 5:4 (1:1)

Bramki (Antares):

1:1 Nazarevych (asysta Bączyk)

2:2 M. Bartkowiak (asysta Nazarevych)

3:3 M. Bartkowiak (asysta Bączyk)

4:4 Przybył (asysta Troszczyński)

Przy stanie 5:4 Troszczyński nie wykorzystał rzutu karnego (poprzeczka)

Skład Antaresu:

Pokydanets – W. Kasperek, Pocheć, K. Marciniak, Bednarczyk – Białach, Brzeziński, Bączyk, Troszczyński, Kramer – Przybył

Ponadto grali: Nazarevych, Łozicki, M. Bartkowiak

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości