Półmetek za nami!

Półmetek za nami!

Ależ szybko leci ta wiosna sezonu 2020/2021 w poznańskiej Serie A! Przed chwilą opisywaliśmy inaugurację, teraz mieliśmy zamiar dorzucić opis dalszych trzech kolejek, ale zanim to się wydarzyło - zagraliśmy następne spotkanie. Teraz - po 7 z 13 kolejek rundy rewanżowej, jesteśmy już dużo mądrzejsi jeżeli chodzi o sytuację w tabeli - zarówno jeśli chodzi o walkę o awans, jak i o ligowy byt. Rozsiądźcie się wygodnie, przygotujcie ulubiony napój - poniżej relacje meczowe z tegorocznych kolejek 4-6 oraz bonusowej - 7, a także analiza obecnej klasyfikacji i widoki zespołów na finisz sezonu!

Jak napisaliśmy na wstępie - zaczynamy od relacji, czyli kolejnych 4 spotkań, które rozegraliśmy w ostatnim czasie czyli pojedynków 20, 17, 21 i 22 kolejki grupy 3 poznańskiej A-klasy.

Na pierwszy ogień idzie spotkanie z czerwoną latarnią naszej ligi - ekipą Pogromu Luboń. Przed meczem w obu zespołach panowały bojowe nastroje, dla drużyny z Lubonia, biorąc pod uwagę ich sytuację w tabeli, a także fakt, że dopiero 10 (przy dobrych wiatrach - 11) miejsce będzie dawało utrzymanie w tych rozgrywkach - punkty były potrzebne niczym tlen, liczyło się tylko zwycięstwo. Antares również był na tzw. musiku - po świetnym początku przyszła minimalna porażka z Mieściskiem, a jako że przed startem rundy nie było żadnego punktowego handicapu (ostatnie miejsce po jesieni) - trzeba było kolekcjonować regularnie oczka i to najlepiej po 3. Jak widać - mecz wagi ciężkiej, mobilizacja na najwyższym poziomie. Pierwsze minuty spotkania należały do Pogromu - goście cierpliwie i bardzo długo rozgrywali piłkę, jednakże absolutnie nic z tego nie wynikało, wszelkie ataki rozbijały się mniej więcej w okolicach 30 metra przed bramką Pyrzyńskiego, co absolutnie zadowalało zalasewian, dla których priorytetem w tym spotkaniu była uważna gra w defensywie. Atut własnego boiska - sztucznej murawy w Swarzędzu, obecnie jest bardzo istotny dla Antaresu, widać, że zawodnicy czują się po prostu zdecydowanie lepiej na tej płycie, a przyjezdni przeważnie potrzebują trochę czasu, aby się do tych warunków przyzwyczaić. Po około 5 minutach, Antares wyprowadził pierwszą kontrę w meczu, która nie zakończyła się golem, natomiast ujawniła pomysł i słabe punkty gości, co miało przełożenie na dalszą część meczu. Z czasem zalasewianie nie tylko zaczęli wyprowadzać coraz więcej groźnych sytuacji po odbiorach, co też przejmować całkowitą kontrolę nad spotkaniem - i tak właściwie było przez cały mecz z wyłączeniem pierwszych 10-15 minut obu połów. Pierwsza połowa, a właściwie też cały mecz - miał jednego bohatera. Dla grającego trenera - Lutomskiego, ten mecz z pewnością będzie wyjątkowy - nieczęsto zdobywa się 5 bramek w jednym meczu, dokładając jeszcze do tego asystę. Po pierwszej bramce z gospodarzy zeszły resztki nerwowości i spokojnie rozpoczęli punktowanie rywali, będąc przy tym bezlitosnym. Jeszcze przed przerwą Lutomski skompletował hat-tricka, natomiast druga część gry to był nomen omen - pogrom. Rozpoczął się od niezwykłej bramki samobójczej - strzał zza "16", który odbił się jeszcze od poprzeczki. Następnie kolejne bramki zdobywali: Lutomski, Sułkowski, ponownie Lutomski, Przybył i Deka. Warto wyróżnić także Kramera - autora 3 asyst w tym spotkaniu. Goście zdołali odpowiedzieć raz, zdobywając w końcówce spotkania honorową bramkę. Ostatni gwizdek sędziego to radość w szeregach Antaresu i smutek u rywali - Pogrom został zdeklasowany w tym spotkaniu i musiałoby wydarzyć się naprawdę wiele, aby ekipa z Lubonia dała radę się utrzymać w tym sezonie. Matematycznie szanse pozostają - ale o tym więcej na sam koniec.

Kolejne spotkanie rozgrywaliśmy w środku tygodnia - był to odrabiany mecz 17 kolejki, kolejny o tzw. "6" punktów. Walka z bezpośrednim rywalem o utrzymanie - Antares jechał do Baranowa, gdzie mierzyliśmy się z drużyną Tarnovia II Tarnowo Podgórne. Wyjściowa "11" pozostała niemal niezmieniona, mając na uwadze stare piłkarskie porzekadło, że "zwycięskiego składu się nie zmienia" - trenerzy dokonali zmian kosmetycznych, licząc na podobny efekt co w poprzednim meczu. O ile rezultat punktowy się zgadzał, o tyle boiskowe wydarzenia nie wyglądały już tak kolorowo. Była to prawdziwa bitwa, ciężka, o ogromnym znaczeniu - obie strony były zdeterminowane, aby przechylić wynik na swoją stronę. Tym razem to Antares prowadził grę - Tarnovia ustawiła się nisko, licząc na swoich silnych, dobrych technicznie napastników, którzy starali się pressować obrońców zalasewian. Długo goście nie mogli przebić muru, co gorsza - stracili bramkę na 1:0, sytuacja Antaresu nie przedstawiała się kolorowo. Żadna ze stron nie odstawiała nogi, natomiast można było odnieść wrażenie, że większość przebitek, drugich piłek i pojedynków padała łupem gospodarzy. Na szczęście w ostatnim kwadransie udało się dwa razy ukąsić drużynę z Tarnowa Podgórnego - dwukrotne uczynił to Anioła, najpierw kończąc bardzo dobre, cięte dośrodkowanie na krótki słupek strzałem głową, a następnie - przerzucając piłkę nad murem bezpośrednio z rzutu wolnego. Z piekła do nieba - na przerwę zalasewianie schodzili prowadząc i z ambitnym planem, aby dowieźć wynik do końca. Zmieniła się też taktyka, po wznowieniu gry to Tarnovia posiadała piłkę, a Antares ją kontrował, umiejętnie broniąc dostępu do własnej bramki. Dłuższe zagrania na wolne pole przyniosły wymierne efekty i kolejno Sowiński (asysta Lutomski), a następnie Sułkowski (asysta Czarnecki) zdobyli swoje bramki - goście byli już pewni kolejnego, 4 zwycięstwa na wiosnę. Tarnovia zdołała odpowiedzieć już tylko raz i pomimo faktu, ze matematycznie nadal ma szanse na utrzymanie, to będzie o to bardzo, bardzo ciężko. Natomiast trzeba powiedzieć i oddać gospodarzom, że od minuty 70 przycisnęli mocno Antares, którego zawodnicy bronili się czasem bardzo głęboko, jednak ostatecznie - skutecznie, a wygrana dała kolejnego kopa pozytywnej energii na kolejne spotkanie...

... które okazało się najgorszym w obecnej rundzie i ciężko w zasadzie jednoznacznie powiedzieć dlaczego tak się wydarzyło. Wiedzieliśmy, że boisko w Łubowie ewidentnie nam nie leży - pomimo tego, że jest naprawdę dobre! Jednak, biorąc pod uwagę fakt, że jechaliśmy w solidnym zestawieniu i w dobrej formie - chyba nikt nie spodziewał się tak jednostronnego przebiegu spotkania. W zasadzie nie można było powiedzieć, że zawodnicy Piasta wkręcali zalasewian w ziemię i miażdżyli ich piłkarsko - pomimo faktu, że absolutnie zasłużenie zwyciężyli i mieli więcej z gry, będąc lepszymi w tym meczu, to po prostu - bardziej chcieli i byli mocniej zdeterminowani, aby osiągnąć cel. Trenerzy zamieszali tym razem z podstawowym składem, było kilka niespodzianek, natomiast z przebiegu spotkania trzeba powiedzieć, że niezależnie od tego, kto był na placu - to nie był po prostu dzień Antaresu. A sam mecz? Okazji niewiele, a obie strony stwarzały je głównie po stałych fragmentach gry, bez innych klarownych sytuacji. Piast jednak miał je przygotowane zdecydowanie lepiej, było widać schematy i pomysł na ich rozegranie, a koncentracji i tej właśnie idei brakowało zalasewianom. Wydawało się, że do przerwy będzie remis - niestety, jeden z wielu rzutów rożnych zakończył się bramką po strzale głową, przy biernym zachowaniu defensywy Antaresu. Po przerwie kluczowe było pierwsze 15 minut - w tym czasie dwukrotnie po rzutach rożnych dobre sytuacje miał Niedrich, niestety - nie zakończyły się one golami. Potem do głosu znowu doszli łubowianie, którzy dorzucili jeszcze trzy trafienia - w tym dwie bramki po stałych fragmentach, czym dopełnili konkretne lanie i sprawili otrzeźwiający przysznic wszelkim marzycielom, którzy wierzyli jeszcze w marsz w górę tabeli... Natomiast trzeba jasno podkreślić - bardzo zawiodła w tym meczu ofensywa Antaresu. Wydawało się, że rozpędzona maszyna pójdzie za ciosem - jednak ponownie, po dwóch zwycięstwach nastąpiła sprowadzająca na ziemię (tym razem mocno i boleśnie) porażka. A trzeba było szybko się otrząsnąć, bo za chwilę przyjeżdżał Maratończyk, który nadal mocno walczy o awans do okręgówki. Poniżej zestawienie liczb z trzech spotkań, które - podobnie jak pozostałe grafiki - przygotował nasz zawodnik, Klaudiusz Czarnecki (brawo Claudio!).

Na koniec części relacyjnej - ostatni, świeżutki mecz. Antares - Maratończyk. Ekipa z Brzeźna przed tą kolejką traciła do miejsc premiowanych awansem zaledwie 4 punkty i realnie myślała (i nadal myśli) o promocji do wyższej ligi. Tymczasem...

Niespodzianka stała się faktem, a prawdziwej sensacji było naprawdę blisko!!! Pomimo faktu, że do ostatnich sekund to Antares prowadził 3:2, z perspektywy boiskowych wydarzeń - remis jest wynikiem sprawiedliwym. Zacznijmy jednak od początku, gdyż to był prawdziwy rollercoaster emocji. Zaczęło się zgodnie z przewidywaniami - zaatakował Maratończyk, a zalasewianie mądrze się bronili, starając się wyprowadzać kontry i tworzyć swoje szanse. Jednak po upływie pierwszych minut, gracze Antaresu zauważyli, że nie taki wilk straszny i zaczęli przejmować kontrolę nad meczem, a długie piłki graczy z Brzeźna nie robiły wrażenia na defensorach gospodarzy. Zalasewianie stwarzali coraz groźniejsze okazje, natomiast brakowało konkretów z przodu, decyzji o strzale, ostatniego podania. W końcu udało się jednak trafić - po rzucie rożnym i zamieszaniu w polu karnym, piłkę do siatki wpakował Bączyk. I kiedy wydawało się, że Antares pójdzie za ciosem - pach, pach, w dwie minuty dorobek zmarnowany, najpierw instynktownie przerwał dośrodkowanie Anioła i skierował piłkę do własnej siatki, a następnie błąd w wyprowadzeniu popełnił Bączyk, co skończyło się fatalnie w skutkach i było już 1:2. Jednakże jeszcze przed przerwą Antares wyszedł na prowadzenie - najpierw Lutomski idealnie dorzucił piłkę, a Bączyk zrehabilitował się za poprzedni błąd wyrównując stan gry, a następnie Lutomski po podaniu Wojtkowiaka wyprowadził Antares ponownie na prowadzenie - tak też skończyła się pierwsza połowa. Biorąc pod uwagę wysokie tempo meczu, trenerzy zdecydowani wymienić się przednią formację zespołu - niestety, ten manewr nie przyniósł do końca pozytywnego rezultatu, a z minuty na minutę zalasewianie bronili się coraz głębiej i bardziej rozpaczliwie, ale co najważniejsze - skutecznie. Bronił Pyrzyński, defensorzy co rusz oddalali zagrożenie, pomagało obramowanie bramki - aż do doliczonego czasu gry. Zawodnicy Maratończyka coraz bardziej gotowali się na sposób prowadzenia spotkania przez arbitra głównego, natomiast coraz mniej na graniu w piłkę. Gdy wydawało się, że zalasewianie sięgną ostatecznie po trzy punkty, w ostatniej akcji meczu, po rzucie rożnym i wielkim zamieszaniu - z najbliższej odległości wepchnął piłkę do siatki zawodnik z Brzeźna i ustalił wynik meczu - 3:3... Ależ boli strata tych 2 oczek, które w perspektywie walki o utrzymanie, mogą okazać się kluczowe. Natomiast ten punkt trzeba szanować, szczególnie, że gospodarze nie byli faworytami w tym spotkaniu.

Na koniec - rzut oka na tabelę i w szklaną kulę. Do klasy okręgowej awansują dwa zespoły, z ligi spadną na pewno trzy, a być może 4 (lub w pesymistycznym wariancie - nawet 5 ekip). Na potrzeby niniejszej analizy - przyjmujemy, że 10 miejsce zapewni utrzymanie.

Pozostało 6 kolejek do końca sezonu, a zatem do zdobycia jest 18 punktów. W walce o awans pozostaje jeszcze hipotetycznie aż 8 zespołów - natomiast Piast Łubowo, WKS Owieczki mają szanse wyłącznie matematyczne. Nisko stoją również akcje Błękitnych Owińska i Sokoła Mieścisko - musiała by się wydarzyć katastrofa, aby czołowe zespoły roztrwoniły przewagę, którą dotychczas wypracowały i zostały przez nie wyprzedzone. W zasadzie walka rozstrzygnie się pomiędzy czterema ekipami - Polonią, Fałkowem, Lotnikiem i Maratończykiem, przy czym ta czwarta ekipa wydaje się, że złapała zadyszkę i nie utrzyma narzuconego tempa w najbliższych kolejkach. Kto zatem awansuje? Z bezpośrednich spotkań pozostał już jedynie mecz Polonia - Lotnik, Maratończyk - Lotnik i Polonia - Maratończyk. Widać zatem wyraźnie, że najlepszy terminarz ma ekipa z Fałkowa - a przynajmniej teoretycznie, gdyż czeka ich wyjazd na trudny teren do Mieściska, a także pojedynek z Błękitnymi Owińska. Na razie ciężko podejmować się typowania ostatecznych rozstrzygnięć, natomiast na ten moment, wydaje się, że najbliżej awansu - zarówno punktowo, jak i pod względem terminarza - są ekipy, które obecnie przewodzą w tabeli, czyli Polonia i Fałkowo.

A co słychać w walce o spadek? Tutaj jest zdecydowanie bardziej gorąco. Bezpośrednio zagrożone są wszelkie miejsca 9-14 (chyba, że jakaś totalna katastrofa wydarzy się w Owieczkach i Łubowie, przy fantastycznej grze Antaresu i Lubońskiego - natomiast to już są czysto iluzoryczne hipotezy) - na najlepszej pozycji obecnie jest Luboński, a tymczasowo bezpieczny wydaje się być Antares, no ale właśnie tymczasowo. Bardzo bliskie pożegnania się z ligą są ekipy Tarnovii II oraz Pogromu Luboń - te zespoły zmierzą się ze sobą jeszcze bezpośrednio i w zasadzie niemal pewnym jest, że jedna, a najprawdopodobniej obie drużyny w przyszłym sezonie zagrają poziom niżej. Najciekawiej przedstawia się walka o miejsce 10, które najpewniej da utrzymanie i które okupuje obecnie Antares. 5 oczek przewagi to dużo i mało - dużo, bo to realne, zdobyte już punkty; mało - bo zalasewianie mają zdecydowanie najtrudniejszy terminarz w tej batalii. Liczyć się będą przede wszystkim zespoły Golęczewa i PFC, które rozegrają między sobą bezpośrednie starcie, oraz zagrają po jednym spotkaniu (PFC - Tarnovia; Pogrom - GKS) z drużynami z samego dna tabeli. Z naszej strony - nie mielibyśmy nic przeciwko, gdyby to aktualna kolejność tych zespołów została utrzymana na koniec sezonu :)

Jedno jest pewne - emocje będą do samego końca, zarówno na górze, jak i na dole. Trzeba ciężko pracować i walczyć o każdy punkcik. Kolejne podsumowanie - za 2-3 mecze. Jedziemy dalej!

#TYLKOAntares

źródło zdjęcia tytułowego: unsplash.com
grafiki: Klaudiusz Czarnecki

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości