Każda passa musi się kiedyś skończyć – Antares po czterech meczach bez porażki musiał uznać wyższość rywala. Przegrana 1:3 w Lipie była jednak w pełni zasłużona.
Początek meczu to okres bardzo długiego, wzajemnego badania się stron. Antares czekał na gospodarzy na własnej połowie, a gracze LKS nie rzucali się do szaleńczych ataków. Obie drużyny preferowały w tej fazie spotkania grę krótkimi podaniami, a walka o środek pola była zacięta. Kluczowa dla losów rywalizacji mogła okazać się sytuacja z około 20 minuty. Łukasz Białach otrzymał bardzo sprytne prostopadłe podanie od Piotra Bączyka, ale w idealnej sytuacji fatalnie spudłował. Stare piłkarskie porzekadło głosi, że niewykorzystane okazje się mszczą, o czym piłkarze Antaresu boleśnie przekonali się na własnej skórze. W 30 minucie rzut rożny z prawej strony boiska wykonywali gospodarze, a do wybitej przez obrońców piłki przed polem karnym dopadł Łukasz Chmielewski i oddał dość mocny, płaski strzał, który po rykoszecie kompletnie zmylił Pawła Poradę. Zalasewianie starali się odrobić straty jeszcze przed przerwą. Najpierw mocny strzał z powietrza oddał Bartosz Lutomski, ale bramkarz z Lipy odbił piłkę na rzut rożny. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry Łukasz Białach wypatrzył w polu karnym Sebastiana Biernaczyka, a kapitan przyjezdnych dobrze opanował piłkę i oddał precyzyjny strzał – ponownie dobrze interweniował jednak goalkeeper LKSu. Na nieszczęście Antaresu tuż przed przerwą kontuzji doznał dyrygent zalasewskiej defensywy Szymon Malicki, który nie wyszedł już na drugą połowę.
Po przerwie drużyna z Zalasewa mocno ruszyła do ataku. W 46 minucie w pole karne Lipy przedarł się Bartosz Lutomski, a oddany przez niego strzał o centymetry minął bramkę rywali. Po chwili w dobrej sytuacji do zdobycia bramki znalazł się Biernaczyk, ale ponownie nie udało się zdobyć gola. Po raz kolejny niewykorzystane okazje zemściły się na graczach Antaresu i wprowadzony po zmianie stron Szymon Szacht podwyższył prowadzenie LKSu w 55 minucie. Podopieczni trenera Lutomskiego nie poddawali się i z pełnym zaangażowaniem próbowali zdobyć gola kontaktowego – najlepszą okazję zmarnował Łukasz Białach. W 84 minucie nadzieję w serca przyjezdnych wlał kapitan Biernaczyk, który wykorzystał rzut karny po faulu na Lutomskim. Dodatkowo piłkarze z Lipy kończyli mecz w 10-tkę po czerwonej kartce dla jednego ze swoich zawodników. Antares rzucił się do szaleńczych ataków, ale tuż przed końcem zawodów gospodarze wyprowadzili kontrę i ustalili wynik spotkania na 3:1.
LKS wygrał mecz zasłużenie, wykorzystując niemal wszystkie okazje do zdobycia bramek. Antares grał chaotycznie i przede wszystkim raził nieskutecznością. Marnując tak wiele 100% okazji nie można wygrać spotkania. Szansa na rehabilitację już w najbliższą sobotę 24 września o godzinie 16:00 w Zalasewie. Rywalem Antaresu będzie LKS Baborówko.